Pages Menu
 

Categories Menu

Posted by on lis 2, 2020 in Inne |

Spadki Konfederacji. Czy to początek końca?

Spadki Konfederacji. Czy to początek końca?

Fenomen Konfederacji miał swój szczyt podczas tegorocznej kampanii prezydenckiej kandydata tej partii, Krzysztofa Bosaka. Zrywy młodych, merytoryczne przemówienia, w końcu – wysoki wynik wyborczy. Ostatnie miesiące to jednak solidna zjeżdżalnia. Konfederacja się na niej rozpędza. Czy zdoła jeszcze wrócić do dobrych notowań i ponownie przyciągać młodych?</b>

Po wyborach było jeszcze nieźle. Tak zwane wakacje z Konfederacją i tournée polityków po Wybrzeżu. Tam także pojawiało się sporo ludzi. Nieco gorzej zaczęło robić się wczesną jesienią, kiedy wracała fala koronawirusa, a agresywna polityka Konfederacji w tej kwestii coraz więcej raziła i przeczyła swoim liderom. Przykładem może być choćby choroba Artura Dziambora, który Covid-19 przeszedł dość ciężko. Niby nie zmienił poglądu na temat samego wirusa. Niby zawsze był dla niego groźny. Niby zawsze chodziło jedynie o prowadzoną politykę PIS-u w kwestii obostrzeń. Ale czy rzeczywiście to niby ma jakąś wartość? Czy optyka niektórych posłów Konfederacji się nie zmienia? Czy nie wyszła hipokryzja?

Drugi burzliwy temat, to kwestie strajków i kwestii moralnych dotyczących aborcji, ale nie tylko. W czasach, kiedy młodzi odwracają się od Kościoła i wartości konserwatywnych, Konfederacja twardo stoi na swoim. Czy to źle? W mojej opinii dobrze. Tylko, że młodym „rewolucjonistom” się to nie podoba. To nie jest elektorat Korwina, Dziambora czy Bosaka. Oczywiście, można by tutaj zadać pytanie, czy ta młodzież wie w ogóle za czym krzyczy na ulicach? Ale to już inna bajka. Fakty są takie, że Konfederacja spada.

Ostatni sondaż przeprowadzony dla Tygodnika „Do Rzeczy” mówi jasno, że na ten moment Konfederaci mogliby liczyć w wyborach do Parlamentu na niecałe pięć procent poparcia wśród Polaków. Nie złamaliby zatem progu wyborczego i nie weszliby do Sejmu. Warto podkreślić, że tygodnik ten ma raczej mocno prawicowe poglądy. Sondaż wydaje się więc wiarygodny i nie pompuje wyniku Konfederacji. Ten natomiast jest bardzo mizerny w porównaniu chociażby do wiosny czy lata, kiedy dawano temu ugrupowaniu nawet koło 10-12 procent. Gdzie podział się elektorat? Ilu z tych, którzy wyszli na ulice, latem głosowało na Bosaka? Czy wówczas nie zdawali sobie sprawy z prorodzinnych i konserwatywnych poglądów swojego kandydata i całej partii? Pytania są otwarte.

Buntownicy z wyboru. To stwierdzenie, które doskonale pasuje mi do Konfederacji. Jest ich kilkunastu w Sejmie. Negują praktycznie wszystko. Począwszy od polityki rządzenia Zjednoczonej Prawicy, przez niemrawą opozycję Platformy Obywatelskiej po skrajne lewactwo. Znajdują się sami w mniejszościowej opozycji, więc właściwie od tego są. Ale czy ma to jakiś wpływ na cokolwiek? Czy poza słowami krytyki idą jakieś sensowne czyny? Czy Konfederacja ma w ogóle pomysł na politykę rządzenia? Czy drobny strumień może rozszarpać duże skały? Czy może po prostu doskonale odnajduje się w roli kopciuszka, który i tak przecież niewiele może zdziałać, ale zawsze można sobie pokrzyczeć, bo tak fajnie?

Do wyborów, jeśli oczywiście wszystko będzie planowo, pozostało jeszcze prawie 3 lata. Trudno powiedzieć, w jakim miejscu będzie wtedy Konfederacja i czy w ogóle będzie na tyle mocna, by ubiegać się o jakiekolwiek mandaty. Na ten moment ich notowania lecą w dół. Ich świeżość i merytoryczna wartość gdzieś uciekają. Sama jatka w mediach społecznościowych i krótkich konferencjach to chyba trochę za mało. Dokąd zmierzasz, Konfederacjo?